Wybuch pandemii COVID-19 stanowi zmianę dotychczasowej rzeczywistości o 180 stopni. Pracownicy służby zdrowia rozpoczęli walkę z niebezpiecznym wirusem, który każdego dnia rozprzestrzeniał się wśród społeczności na całym świecie. Co jednak z innymi chorobami zakaźnymi? Czy koronawirus zastąpił grypę?
Czy COVID-19 zmniejszył zachorowalność na grypę?
Dane opublikowane przez Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego wydają się jednoznacznie odpowiadać na to pytanie. Raport z lat 2015-2020 pokazuje, że roczna liczba zachorowań na grypę utrzymywała się na podobnym poziomie. Jednak wraz z końcem marca 2020, który można niejako określić początkiem polskiej pandemii koronawirusa, zachorowalność na grypę uległa drastycznemu zmniejszeniu. Czy rzeczywiście pojawienie się COVID-19 jest niejako zamiennikiem sezonowego okresu zachorowań?
Zdaniem specjalistów istnieją dwa możliwe scenariusze. Pierwszy z nich zakłada, że na przestrzeni lat społeczeństwo wyrobiło odporność stadną na typową odmianę grypy, co w obliczu koronawirusa sprawiło, że ludzki organizm znacznie częściej stawał się bezbronny wobec nowego patogenu. Drugi – bardziej prawdopodobny – jest związany z wybuchem ogólnej paniki i diagnozowaniem. Duże podobieństwo objawów grypy i COVID-19 sprawiło, że osoby były postrzegane jako zakażone koronawirusem.
Koronawirus i grypa – różnice i podobieństwa
Głównym podobieństwem są oczywiście patogeny, które w obu przypadkach za cel biorą układ oddechowy i mogą doprowadzić do niebezpiecznego powikłania w postaci zapalenia płuc. Zarówno grypa, jak i zakażenie koronawirusem powodują rozwój poniższych objawów:
- katar
- gorączka
- suchy kaszel
- światłowstręt
- kiepskie samopoczucie
- obniżenie poziomu energii, uczucie rozbicia
- dolegliwości bólowe gardła, głowy, mięśni i stawów
Oprócz tego obie choroby są przenoszone drogą kropelkową oraz mogą zaatakować jednakowo ludzi i zwierzęta.
Należy jednak pamiętać, że pomiędzy grypą a COVID-19 istnieje wiele znaczących różnic. Pierwszą z nich jest charakterystyczna utrata węchu i smaku w przypadku infekcji koronawirusem, co może się utrzymywać nawet przez kilka tygodniu po odzyskaniu drożności nosa i ustąpieniu innych objawów. Ponadto choroba znacznie częściej atakuje dorosłych niż dzieci i wykazuje o wiele wyższą śmiertelność aniżeli typowa grypa. W przypadku grypy należy zauważyć, że okres jej intubacji trwa maksymalnie 3 dni. W przypadku infekcji COVID-19 patogen wywołuje pierwsze objawy po około 5 dniach od momentu zarażenia.
Dlatego też traktowanie koronawirusa jako jeden z wariantów grypy jest niezwykle błędne – choć choroby powodują podobne objawy, to poziom zagrożenia życia pacjenta jest nieporównywalnie większy w przypadku COVID-19.
Grypa „nie powiedziała” ostatniego słowa
Choć pierwszy rok pandemii COVID-19 przebiegł „szczęśliwie” z niewielkim odsetkiem chorych na grypę, to jednak w 2021 pojawiły się pierwsze sygnały świadczące o powrocie grypy. Jesienią ubiegłego roku specjaliści apelowali, że należy mieć się na baczności, gdyż zimą może dojść do wzrostu zachorowań na zupełnie nowe szczepy grypy. Lockdown i reżim sanitarny z roku 2020 mogły spowodować tymczasowe uśpienie wirusów, które wraz z poluzowaniem obostrzeń rozpoczęły „ponowną działalność”. Wśród większości chorych najczęściej potwierdzanym szczepem był H3, który charakteryzuje się wyjątkowo ciężkim przebiegiem u starszych pacjentów.
Bibliografia:
- https://www.gov.pl/web/wsse-krakow/grypa2
- https://pch24.pl/covid-zastapil-grype-lekarz-prezentuje-wymowne-dane/
- https://www.rp.pl/ochrona-zdrowia/art19294821-grypa-wraca-do-europy-na-oiom-ach-znow-pojawiaja-sie-zakazeni-tym-wirusem